Kolce

Miasteczka latem potrafią przyciągać – miejsce, w którym na chwilę zakotwiczyłam, nie jest wyjątkiem. Ale przyjezdni, turyści i wczasowicze trafiają zwykle albo na obrzeża albo do ścisłego centrum, nie na osiedle robotnicze, gdzie największym wydarzeniem jest promocja w Biedronce lub odpust. Być może właśnie w jednej z przykościelnych bud ktoś kupił gumową, chińską piłkę, którą dziewczynka na oko sześcio- siedmioletnia odbijała z zapałem o ścianę odrapanej kamienicy. Zabawa polegała na rzucaniu w taki sposób, aby kolorowa kula naprzemiennie uderzała o mur i betonowe wspomnienie po chodniku, sukcesywnie zwiększając odstęp między rzucającym a ścianą. Któż z nas tego nie robił? Patrzyłam zza firanki oczarowana spektaklem, którego od lat nie miałam okazji oglądać. W pewnym momencie rzucona niefortunnie piłka zmieniła swą trajektorię, odbiła się o kamień i wpadła wprost na stojącą w narożniku pomarańczową donicę ze sporych rozmiarów przywiędłą agawą (skąd się tam wzięła? może miała spełniać cele dekoracyjne? może komuś żal było wyrzucić? ). Dziewczynka obserwowała przez chwilę, jak z trzymanej w rękach piłki ulatuje życie. Potem rozejrzała się wokół, przez dłuższą chwilę lustrując okna swojego mieszkania, i pobiegła w stronę graciarni przy budynkach gospodarczych po przeciwległej stronie podwórka. Zagrzebała w rupieciach to, co zostało z piłki, poszwendała się chwilę wokół trzepaka i wróciła do domu.

Kilka dni później przez otwarte okno wpadły strzępy rozmowy. Matka zirytowanym tonem zwracała się do córki: „Jak zwykle mnie nie słuchasz! Zawsze byłaś uparta! Od urodzenia!”. Cisza. Rodzicielka kontynuuje:  „A co zrobisz, jeśli ci powiem, że ja cię wtedy widziałam, tam, jak SZŁAŚ z tą piłką. Tam, za szopki. Wszystko widziałam. Widzisz – się wydało! I co mi teraz powiesz?” Cisza. W końcu dziewczynka wydusza: „Nie powiesz ojcu?”. „Marsz się ubrać, to się zastanowię!” – brzmi odpowiedź. I słychać odgłos odsuwanego krzesła.

Nie mogłam uwierzyć. Czyli ta kobieta widziała całą scenę?

Co musiało się wydarzyć w krótkim życiu dziecka, które nie potrafi zebrać się na odwagę by powiedzieć rodzicom o głupim i całkiem prawdopodobnym wypadku jakim jest przebicie piłki? Dlaczego odruchowo nie pobiegło wyżalić się w matczynych ramionach? Jak bardzo i dlaczego musiało się bać? Co musi mieć w głowie rodzic, który z ukrycia obserwuje zabawę dziecka, a potem czeka na stosowny moment, aby uczynić z pozyskanej wiedzy podstawę szantażu? A przecież wystarczyło powiedzieć tej małej, że takie rzeczy się zdarzają – czasem piłki pękają, lalkom wypadają ręce, sznurki od  jo-jo się plączą, tłuką się szybki w smartfonach … I zazwyczaj nie ma w tym niczyjej winy – ot, nietrwałość przedmiotów.

Wszyscy chcemy mieć grzeczne i posłuszne dzieci. Są jednak w rodzicielskich zapędach pewne granice, których za nic w świecie przekraczać się nie powinno. Niby oczywiste… Ta dziewczynka pewnego dnia zostanie dorosłą kobietą. Będzie miała swój dom i być może swoje dzieci. Myślicie, że  będzie pamiętać?

Wyjeżdżając następnego dnia o świcie, powiesiłam na klamce sąsiadów reklamówkę z kolorową piłką w środku.

Poważna optymistka, będąca gdzieś w pół drogi między trzydziestką a czterdziestką. Matka dwóch nieziemsko wspaniałych córek. Zmęczona czytaniem lukrowanych blogów o radosnym macierzyństwie.

Close