duża gondola

Jak wybrać wózek dla dziecka, czyli mit dużej gondoli

Wybór wózka dla dziecka, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi pojazd dla pierwszej pociechy, urasta do rangi decyzji strategicznej. Rozpiętość cenowa jest ogromna, a mnogość konfiguracji i parametrów niejedną matkę przyprawia o zawrót głowy.

 

Wózek dobry czyli jaki?

Czyli taki, który pasuje Tobie. Innego modelu poszukują mamy mieszkające w parterowym domu na wsi i spacerujące często wśród leśnych wertepów, innego kobiety zajmujące mieszkanie w bloku bez windy. Jednak zarówno pierwsze jak i drugie zwracają uwagę na zawieszenie, które nie powinno być zbyt sztywne. Na wagę wózka. Wiadomo: im lżejszy, tym lepiej… Na kolory (tu zdania są podzielone: jasne tkaniny mniej się nagrzewają latem, na ciemnych mniej widać zabrudzenia, które są nieuniknione zwłaszcza zimą). W przypadku większości modeli mamy też możliwość dopasowania kółek. Piankowe są lżejsze i zazwyczaj tańsze. Pompowane ważą więcej, ale lepiej amortyzują spotkania z krawężnikami.Od pewnego czasu popularnością cieszą się kółka żelowe, które mają właściwości zbliżone do pompowanych, ale nie grożą przebiciem. Warto zastanowić się, czy zależy nam na skrętnych kółkach. Z mojego doświadczenia wynika, że spisują się one świetnie w ciasnych pomieszczeniach, wąskich przejściach i podczas slalomów między regałami. Z drugiej jednak strony okazują się zupełnie niepraktyczne podczas spacerów po nieutwardzonych drogach, gdzie najlepiej je zablokować w pozycji jazdy na wprost.

Mit dużej gondoli

Jednym z głównych parametrów branych pod uwagę przez młodych rodziców przy wyborze pierwszego wózka są wymiary gondoli. Przyznaję, że mam w tym temacie dwa skrajne doświadczenia. Przy pierwszym dziecku, które przyszło na świat na wiosnę, wybrałam wózek z jedną z najdłuższych i najszerszych gondoli na rynku (85 cm x 36 cm x 24 cm). Przy drugim, urodzonym na dodatek na jesieni, postawiłam na minimalizm: 75 cm x 32 cm x 22cm. Mniej lub bardziej zaprzyjaźnione matki chwytały się za głowę, odradzały i zapewniały, że będę żałować. Wnioski?

  • Mała gondolka wcale nie jest zła! Dziecko mieściło się w niej spokojnie całą jesień/zimę w ciepłym kombinezonie i polarowym śpiworku (dodam, że Młoda na starcie miała niemało, bo 58 cm długości). Było przytulnie, a dziecko czuło się bezpiecznie bez potrzeby wypełniania zbędnej przestrzeni tak modnymi ostatnio kokonami.
  • Wózek to nie tylko pojazd na wypady do parku. Wjeżdżamy nim do sklepów, przemieszczamy się między regałami, wchodzimy do komunikacji miejskiej, poczekalni… Z małą gondolą bywało to karkołomne, z dużą – nierzadko niewykonalne (zwłaszcza autobusy miejskie i przejazdy między regałami w Smyku kojarzą mi się nad wyraz źle).
  • Zdarza się, że wózek trzeba gdzieś wnieść. W przestrzeni publicznej brakuje podjazdów, nie wszystkie tramwaje są niskopodłogowe, windy miewają awarie, przed wejściem do klatki schodowej czeka na nas atrakcja w postaci kilku schodków, a dżentelmeni to gatunek na wymarciu. Obowiązuje wtedy zasada: mi mniejszy wózek tym łatwiej.
  • Mała gondola = więcej wolnego miejsca w bagażniku. Duża gondola = zapchany bagażnik, kółka wózka odpięte i wciśnięte pod fotele, a zakupy pod nogami pasażera. Oczywiste, prawda?
  • Wózek z dużą gondolą więcej waży i zazwyczaj jest mniej zwrotny. Co to oznacza w praktyce wie każdy, kto pchając wózek na spacerze lubi rozmawiać przez telefon.
  • I wreszcie mój argument koronny:  przychodzi moment, że ciekawy świata maluch nie chce spędzać całych spacerów w pozycji horyzontalnej. Moja córka miała ok. 5 miesięcy, gdy zaczęła siadać i wtedy zamontowałam na stelażu wózka siedzisko spacerówki wyposażonej w pięciopunktowe pasy i ciepłą osłonkę na nogi.Dodam, że wybrałam model ze spacerówką, którą w razie potrzeby można rozłożyć na płasko. Dziecko było wniebowzięte!

Reasumując, stawiając na wielką gondolę „inwestujemy” w przestrzeń, której raczej nie zdążymy wykorzystać, bo dziecko przecież nie spędza pierwszego roku życia wyłącznie na leżąco. Wybujałe gabaryty mogą nam też utrudniać przemieszczanie się, zwłaszcza w ograniczonej przestrzeni miejskiej. Są znacznie ważniejsze elementy konstrukcyjne, które polecam wziąć pod uwagę. Na przykład kółka. Lub siedzisko spacerówki (prze założeniu, że nabywamy model 3 w 1 lub 4 w 1). Ale o tym będzie w oddzielnym poście.

Tyle moich subiektywnych przemyśleń. A jakie są Twoje doświadczenia?

 

 

Poważna optymistka, będąca gdzieś w pół drogi między trzydziestką a czterdziestką. Matka dwóch nieziemsko wspaniałych córek. Zmęczona czytaniem lukrowanych blogów o radosnym macierzyństwie.

Close