Hej Ty, nie do końca szczęśliwa, Ty zaczynająca dzień z poczuciem, że w Twoim życiu zbyt wiele rzeczy nie gra, zmęczona gonitwą myśli nie pozwalających zasnąć. I Ty, ciągnąca za sobą każdy dzień niczym kulę u nogi, wahająca się, wypruta z wiary w siebie, pełna obaw. Wątpiąca.
Nie bój się.
Opowiem Ci historię: była sobie nieszczęśliwa kobieta zanurzona po uszy w nieszczęśliwym związku. Nie cieszyły jej rozmowy z mężem, bo każda z nich obnażała przepaść, która ich dzieli. Nie cieszył jej seks, bo uzmysławiał jej emocjonalną pustkę. Nie cieszyło jej wspólne spędzanie czasu, bo każde z nich chciało go spędzać w inny sposób. Nie cieszyły jej wspólne plany, bo wiedziała, że to głównie na jej barkach będzie spoczywał ciężar ich realizacji. Nie cieszyły jej wyjścia do znajomych, bo zazwyczaj generowały one spięcia. Nie cieszyły jej sukcesy, bo w domu słyszała, że tak naprawdę one nic nie znaczą. Ale uciekała w pracę i obowiązki. Uciekała we wspomnienia i marzenia. Przed zaśnięciem oraz po przebudzeniu godzinami rozmyślała o tym, jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby podjęła inne decyzje. I tak latami… Na zewnątrz jednak wszytko wyglądało pięknie i nawet uważni obserwatorzy nie dostrzegali cienia chmurki nad małą stabilizacją, która stała się jej udziałem. Wspaniale wychodzili na zdjęciach z rodzinnych uroczystości, a zachwycone ciotki powtarzały im obojgu, że trafili na doskonałe partie. Powtarzała sobie więc, że nie ma prawa narzekać. Tłukła sobie także do głowy, że nie ma wyjścia: nie poradzi sobie sama z wychowaniem dziecka, nigdy nie nauczy się prowadzić samochodu, życie w pojedynkę ją przerośnie… I z każdym dniem doskonaliła swoją rolę w spektaklu pt. „Małżeństwo idealne”: dzień w dzień powtarzali z mężem te same wyświechtane dialogi, nie zastanawiając się nad sensem słów. Operowała zamkniętym repertuarem kwestii, uśmiechów i anegdot. Wieczorem w łazience zdejmowała maskę i wtedy zdarzało jej się płakać.
Pewnego dnia ta kobieta powiedziała: dość! To jedno słowo otworzyło kilkuletni okres, który śmiało można nazwać najtrudniejszym, ale także najbardziej owocnym, jeśli chodzi o wiedzę i doświadczenia. Polało się sporo łez, wiele nocy zostało zarwanych, a w aptece dostała rabat na specyfiki melisopodobne. Straciła wielu „przyjaciół” i odwróciła się od niej część rodziny. Wszyscy oni uważali, że coś zburzyła. I że kobieta po rozwodzie = kobieta przegrana. Nikt nie wierzył, że ona zmierza ku lepszemu. Wcale nie było jej łatwiej ze świadomością ogromu ostracyzmu społecznego.
Aż przyszło pewne sierpniowe popołudnie. Jechali na wycieczkę. Jej auto prowadził mężczyzna, którego dłonie tak uwielbia i z którym rozmawiać mogłaby godzinami. Mężczyzna, przy którym ma prawo być zła i ma prawo być dobra, wypompowana z energii lub tryskająca pomysłami, zmęczona lub pełna euforii… Mężczyzna, przy którym wreszcie nikogo nie musi udawać. Dzieci zapięte w fotelikach podziwiały pola i łąki spalone sierpniowym słońcem. Pomylili drogę i śmiali się z fatalnie oznaczonego objazdu. W pewnym momencie spojrzała w boczne lusterko – zobaczyła szczęśliwą kobietę z pierwszymi zmarszczkami wokół oczu i włosami rozjaśnionymi słońcem. Nie przypominała siebie sprzed paru lat. I pomyślała, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Że gdyby nie zdecydowała się na rozwód, nie byłoby tego wszystkiego: chwil przepełnionych radością, drugiego fotelika na tylnej kanapie, spontaniczności, autentyczności, niewymuszonej rozmowy z ulubioną piosenką w tle, dziwnego spokoju… Że musiała przejść przez koszmar rozstania i sądowych batalii, aby być tu i teraz. Aby cieszyć się soczystą chwilą, w której zdała sobie sprawę, że wreszcie jest panią swojego losu. I że jest na swoim miejscu.
I Ty też będziesz. Tylko musisz śmiało po to sięgnąć. Ktoś kiedyś powiedział, że w życiu nie dostajemy tego, na co zasłużyliśmy, ale to, co odważymy się wziąć. Nie licz, że będzie miło i łatwo. Zapewne nie będzie. Ale i tak warto.
Każdy ma prawo w życiu pomylić drogę. Ty także. Ale nie można do końca dusić się w przytłaczającym związku tylko dlatego, że kiedyś tam w przeszłości podjęło się złą decyzję. Okazało się, że droga, którą wybrałaś, to ślepa uliczka? Szukaj objazdu. One zazwyczaj są źle oznaczone, ale w końcu znajdziesz właściwy. Zawalcz o siebie. Śmiało!
A jeśli potrzebujesz pomocy – napisz.